^ Do Góry

Stopnie modlitwy

Stopnie Modlitwy

Kościół przypomniał o znanym określeniu modlitwy - „Lectio divina”. Podał także znaczenie tego pojęcia. „Lectiodivina” zostało podane w cudzysłowiu, by uniknąć dosłownego tłumaczenia tego określenia. Lectio bowiem automatycznie łączy się z czytaniem. W popularnym znaczeniu lekcja oznacza pewien wymiar czasowy poświęcony uczeniu się. W takim znaczeniu mówi się: idę na lekcję, np. religii, odrabiam lekcję, czyli przyswajam sobie treść, zdobywam wiedzę. W naszym wypadku chodzi o rzeczy Boże, lectio więc będzie oznaczało uczenie się o Bogu, zdobywanie wiedzy o Bogu. Uczenie się może mieć wiele stopni: mogę czytać, mogę przeczytaną treść medytować, mogę ją sobie stawiać przed oczy, uświadamiać, mogę cały na niej się ześrodkować. W tym duchu tradycja Kościoła dzieli „Lectionem divinam” - modlitwę na cztery stopnie: czytanie, medytację, modlitwę i kontemplację. Różna jest jednak wartość tych stopni. Dwa pierwsze stopnie: czytanie duchowne i medytacja mają w odniesieniu do modlitwy charakter wprowadzający, stanowią jej uwarunkowanie. Dwa następne: modlitwa i kontemplacja są w ścisłym znaczeniu modlitwą. Pierwsza jest modlitwą czynną, tzn. łaską modlitwy podejmowaną przez człowieka współpracującego z otrzymanym darem łaski. Druga jest modlitwą bierną, wlaną, której udziela i nią rządzi sam Bóg.

Czytanie duchowne

Czytanie duchowne jest stopniem modlitwy.

Każdy modlący się wie o tym, że bez czytania duchownego (lektury) rozmyślanie na dłuższą metę staje się jałowe, wręcz niemożliwe. Modlitwa bowiem karmi się słowem Bożym, od niego wychodzi i doń powraca. Studium biblijne - czytanie i rozważanie - wprowadza w całe bogactwo modlitwy. Nie można więc czytania duchownego oderwać od całości życia modlitwy. Kiedy bowiem zabraknie pokarmu, życie modlitwy zaczyna się stopniowo kurczyć i zanikać. Jeśli bowiem przestanie się dorzucać do ognia, ten zgaśnie. Przy czytaniu nie tyle chodzi o ilość przeczytanych książek, co o ich jakość, a także o przyswajanie sobie czytanej treści .Co czytać? Jak było już wspomniane najwięcej treści może nam dostarczyć słowo Boże. Przedmiotem czytania duchownego może być także tekst liturgiczny czy też całe bogactwo tradycji ascetyczno-chrześcijańskiej. Czytanie duchowne by było owocne, powinno czytającemu odpowiadać, budzić zainteresowanie, przynaglać do przemyśleń, rozbudzić wolę i przynaglać ją do wyboru Boga.

Medytacja

Z czytaniem duchownym związana jest medytacja przeczytanych treści. Treści te bowiem trzeba sobie przyswoić, rozważyć w odniesieniu do siebie. Podobnie jak przy czytaniu duchownym, przy medytacji rozważającemu towarzyszy światło Ducha Świętego. Medytacja może także mieć miejsce w oparciu o treści zasłyszane, dawniej czytane, czy rozbudzone tajemnicami, jakie stają przed człowiekiem. Te medytacje obejmują dogłębne rozważanie prawd podstawowych, jak: sens życia, zbawienie, ograniczoność człowieka, znikomość wszystkich rzeczy, rzeczy ostateczne itp. Równocześnie lub w dalszej kolejności medytacje ześrodkowują się na tajemnicy Wcielenia, Odkupienia i Zmartwychwstania Chrystusa i naszego w nich udziału. W początkach cała modlitwa może być jedną wielką medytacją, w dalszym etapie życia modlitwy może ona być bezpośrednim przygotowaniem do modlitwy lub jej wstępną częścią. Może nadto być użyteczną zawsze podczas modlitwy, kiedy zbyt mocno nękają roztargnienia, by dopomóc powrócić do bliskości z Bogiem.

W praktyce istnieje wiele sposobów medytacji. Ponieważ podejmowanie medytacji jest działaniem człowieka współpracującego w modlitwie z łaską, człowiek może sobie dobierać najbardziej odpowiednie dla niego sposoby medytacji czy też techniki ześrodkowania na treści rozważanej. Trzeba jedynie mieć przy tym świadomość, że one są na usługach modlitwy.

Dwa wymiary modlitwy

W modlitwie Chrystusa odnaleźć można oba te wymiary modlitwy. Modlitwa liturgiczna rzuca się na pierwszy plan. Chrystus modli się w synagodze, gdzie odmawia psalmy i kantyki, czyta Pismo św. i je komentuje. Chrystus uczęszcza do Świątyni na wszystkie święta. Jest to Jego pielgrzymowanie na dzień święty. Chrystus spożywa paschę. Niemniej uwidoczniona jest w życiu Chrystusa modlitwa osobista. Chrystus Pan modli się na pustyni, a w czasie publicznej działalności często udaje się na miejsce samotne, aby się modlić. Chrystus samotnie modli się w Ogrojcu i samotnie umiera na krzyżu.

Kościół na wzór Chrystusa podejmuje modlitwę w tych dwóch wymiarach. od samego początku ukazuje się jako wspólnota modląca się. Przede wszystkim słowo Boże ukazuje modlitwę liturgiczno - wspólnotową. Pierwszy Kościół to wspólnota wierzących w Chrystusa zebrana na modlitwie wraz z Maryją, Matką Chrystusa. Apostołowie chodzą do świątyni, schodzą się na łamanie chleba, śpiewają psalmy i czytają słowo Boże (Dz 1, 14; 2, 42; 3,i nn).

Może nieco trudniej jest dostrzec modlitwę indywidualną pierwszego Kościoła, lecz ona wyraźnie istnieje. I tak św. Piotr modli się w Jafie na dachu Szymona, u którego przebywa, a owocem tej modlitwy jest dane mu przez Pana zrozumienie, że Bóg także pogan wezwał do udziału w Ewangelii. To na modlitwie jednoznacznie go pouczył, aby bez wahania poszedł zwysłańcami Setnika (Dz 11, 4 nn). Św.Paweł także pozostawił świadectwo modlitwy osobistej. Za taką trzeba uznać nawiedzenie go przez Pana pod Damaszkiem. Potem modli się on, oczekując dalszych poleceń Pana, atakże przebywa dłuższy czas na Pustyni arabskiej (Dz 1, 17).

Stopniowo w Kościele następuje rozwój modlitwy dwuwymiarowej. Trzeba podkreślić, że to właśnie na modlitwie Kościół rozpoznaje siebie i swoje posłannictwo w świecie. Na modlitwie bowiem zebrani w Wieczerniku uświadomili sobie, mocą Ducha Świętego zstępującego na rozmodlonych, kim są i rozpoczęli tworzyć Kościół. Tak więc Kościół ukazuje się jako rzeczywistość, która rodzi się ze czci oddawanej Bogu. W pierwszym okresie to rodzenie się i pierwsza żywotność Kościoła przede wszystkim dokonuje się w modlitwie wspólnotowej i liturgicznej. Życie bowiem pierwszego Kościoła jest szczególnie ześrodkowane wokół sakramentów: chrztu i Eucharystii oraz bierzmowania. Dalszy rozwój modlitwy Kościoła wyraźnie idzie w kierunku modlitwy liturgii sakramentów.

Wzajemne przenikanie się modlitwy liturgicznej i osobistej

Poprawnie ustawiając problem, trzeba stwierdzić, że modlitwa osobista jest przygotowaniem do modlitwy liturgicznej i w niej się przedłuża. Jan Paweł II w rozmowie z Frossardem mówi o potrzebie wejścia modlitwą osobistą we Mszę św. i Komunię św. Zarazem należy jasno sobie uświadomić, że modlitwa liturgiczna powinna się przedłużyć w zamknięciu domowym, w pracy, w podziwianiu przyrody, w cierpieniu, w agonii. Człowiek religijny na spotkaniu liturgicznym, które stara się pogłębić przez osobiste dziękczynienie po Komunii św., modlitwą wchodzi w swój codzienny rytm życia. Ta modlitwa przenika w całość jego codzienność. Ona wprowadza w rozmodlenie i w nim trwanie przed Panem prawie w każdej chwili dnia.

W tym miejscu trzeba zwrócić uwagę na bardzo ważny problem życia chrześcijańskiego, mianowicie: modlitwa nie może pozostać jedynie jednym z ćwiczeń czy praktyk życia religijnego chrześcijanina. Oznacza to, że nie może ona kończyć się wraz z aktem modlitwy. Nie będzie dobrze, jeśli modlitwa zostanie jedynie liturgią, słowami, rzewnymi uczuciami. Modlitwa musi przeniknąć całe życie człowieka. Przy tym modlitwa musi wzrastać i rozwijać się aż po modlitwę zjednoczenia, która obejmuje całe życie wierzącego. Modlitwa może wzrastać przez żywy kontakt ze słowem Bożym rozważanym w „izdebce serca” i przez przyjazne obcowanie z Bogiem -Miłością.

Modlitwa ustna

Modlitwa ustna może być liturgiczna i osobista. Modlitwa ustna jest najbardziej znaną i uznawaną przez wszystkich formą modlitwy.

Człowiek przede wszystkim modlił się, i nadal to czyni, ustnie. Kiedy Anna, żona Elkana, modliła się bez głośnego wypowiadania słów, lecz spontanicznie otwarła swe serce przed Panem, arcykapłan Heli posądza ją o coś niewłaściwego, nie rozumie jej (1 Sam 1). Człowiek chętnie wypowiadał się w Psalmach i nadal to czyni. Dla większości ludzi modlitwa oznacza odmówienie pewnej ilości pacierzy i uczestniczenie, najchętniej przez śpiewanie, we Mszy św. Wielu ludzi jakby zapomina o ostrzeżeniu Chrystusa: „Nie bądźcie na modlitwie gadatliwi” (Mt 6,7). Niemniej modlitwa ustna może być i rzeczywiście jest autentyczną modlitwą. Na czym ona polega?

Modlitwa ustna jest modlitwą wewnętrzną ujętą w słowa, czy też wypowiedzianą zmysłami przez znaki i gesty. Podział więc na modlitwę ustną i myślną nie zależy od ust otwartych lub zamkniętych. Modlitwa zaś myślna zwraca się do Boga spontanicznie. Trudne są te rozgraniczenia. Modlitwa bowiem zawsze jest obcowaniem z Bogiem. Zarazem jest początkiem wszelkiego obcowania człowieka z Panem. U jej podstaw jest wewnętrzne poruszenie woli, serca. Może ona wyrażać się przez gesty, znaki. Właściwą jednak jasność otrzymuje przez słowa. W słowie bowiem człowiek się ujawnia i zobowiązuje.

Podstawową dla wszystkich jest Modlitwa Pańska. Nasuwa ona -modlitwa ustna - jednak wielu ludziom sprawia spore trudności. Stąd potrzeba wyjaśnienia:

  • do istoty modlitwy nie należy rozumienie wszystkiego, co się mówi lub też z wielką uwagą śledzenie wypowiadanych słów;

  • wystarcza mieć intencję uwielbienie Boga i wewnętrzne odniesienie do Niego. Ono może być niejasne, lecz przez intencje pozostaje ono rzeczywistym. Oczywiście człowiek musi wiedzieć co mówi i do kogo mówi. Św. Teresa od Jezusa kładła duży nacisk na ten moment. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, mając trudności z odmawianiem po łacinie Liturgii godzin, wyobrażała sobie, że znajduje się ze swoim Umiłowanym na samotnej wyspie i mówi do Niego nie w pełni rozumiane słowa, lecz właśnie On chce, aby te słowa wypowiadała. Modliła się autentycznie.

  • wobec tego, im bardziej modlitwa ustna będzie połączona z modlitwą myślną, a przede wszystkim ze świadomym trwaniem z Bogiem, tym łatwiejszy będzie kontakt z Nim w czasie modlitwy ustnej.

  • człowiek duchowy zawsze będzie praktykował, jak św. Teresa od Dzieciątka Jezus, modlitwę myślną.

    Słowa modlitwy . Ważną sprawą na modlitwie ustnej jest rodzaj języka – słowa , jakim człowiek się posługuje . Nie można mówić , że w tej modlitwie idzie jedynie o wewnętrzne usposbienie , a same słowa nie są ważne . To byłoby zbyt wielkie uproszczenie .

Słowa niezgrabne. - Człowiek może mieć trudność wyrażania się na modlitwie. I nie ma w tym nic dziwnego. Staje bowiem przed Bogiem i chce do Niego mówić. Często znajduje w sobie słowa niezgrabne i boleje nad tym. Jego jednak te słowa niezgrabne mogą być lepsze od słów bogatych, pięknych i poprawnie wypowiadanych. Człowiek nie musi się na modlitwie przejmować formowaniem takich słów. Nie jest jednak obojętne jakiego używa się języka, słowa, kiedy mówi się do Pana. Św. Teresa od Jezusa mocno domaga się, by były to słowa godne Boga. Człowiek Boży i prawego serca, rozmiłowany w Bogu, zawsze znajdzie w sobie godziwe słowo.Przede wszystkim odnajdzie w sobie gotowe słowoPisma św., dane mu przez Boga, aby mógł z Nim porozmawiać Jego językiem, porozumieć się i wspaniale wyrazić swą miłość. Człowiek więc ma do dyspozycji słowo godne Boga. Stając przed Nim, z niego zapożycza. Tak na przykład Najśw. Maryja Panna, w tym dobrze znanym sobie słowie, wypowiedziała swą radość i wdzięczność za tajemnicę Wcielenia, która w Niej się dokonała, śpiewając swoje „Magnificat”.

Słowa niedoskonałe. - Niedoskonałym i niedostatecznym słowem na modlitwie to słowo gadatliwe, sentymentalne, napuszone, oficjalne, na pokaz itp. Takie słowa odsłaniają puste wnętrze człowieka.

Słowa płynące z serca. - Najbardziej żywą mową modlitwy jest ta, która samawypływa z serca modlącego się. Taką jest modlitwa człowieka, kiedy on staje przed Bogiem i wypowiada swą skruchę, swą radość, pochyla się w adoracji. Jest to najwłaściwszy język modlitwy. Jest on owocem wnętrza człowieka, który żyje Bogiem, dla Boga, przed Bogiem i daje Bogu to, co Mu chce dać.

Otrzymane słowo. - Nie należy jednak z góry odrzucać słowa drugich. Kiedy zaistnieją trudności i nie tylko wtedy, należy się posłużyć czyimś słowem. To także jest swego rodzaju Świętych obcowanie, tzn. wspólnota rzeczy świętych, kiedy ktoś bierze słowa modlitwy, które kiedyśwytrysnęły z serca modlącego się .Trzeba umieć znaleźć właściwe modlitwy. - Nie wszystkie modlitwy mają obiektywną tę samą wartość, a i najlepsze z nich nie zawsze będą poruszać człowieka.

Wola Boża na modlitwie

Miejsce modlitwy w religijności człowieka

Życiem religijnym człowieka kieruje cnota religijności. Konieczną więc rzeczą jest przypomnienie sobie jej określenie. Cnota moralna religijności usposabia człowieka do ochotnego i trwałego ukierunkowania jego woli ku Bogu jako ostatecznemu celowi, w celu uczczenia Go, poświęcenia się Mu i służenia Jemu. Mowa jest o ukierunkowaniu woli. Wola jednak potrzebuje kierownictwa rozumu. Sama bowiem z siebie jest władzą ślepą. Człowiek rozumem poznaje Boga, swego Stwórcę i Pana, Ojca pełnego miłosierdzia. Wraz z tym odnajduje w sobie naturalne prawo, skłaniające go do oddawania czci Najwyższej Prawdzie i Najwyższemu Dobru. Wtedy wola na mocy sprawiedliwości, którą ma w sobie, nakazuje czcić Boga.

Trzeba to stwierdzenie uzupełnić. Cnota religijności jest częścią dopełniającą cnotę sprawiedliwości. Sprawiedliwość zaś skłania człowieka do oddania Bogu czci Jemu należnej. Ponieważ wola decyduje i nakazuje należną cześć oddać Bogu. Nadto przy założeniu powołania człowieka do udziału w życiu Boga, który jest miłością oraz, że życie religijne polega przede wszystkim na umiłowaniu Boga, na daniu odpowiedzi miłości na wzywającą miłość Boga, odpowiedź tę może dać jedynie władza miłowania - wola. Za stwierdzeniem, że modlitwa jest aktem woli, przemawia fakt, że cnota religijności, mająca na celu uczczenie Boga, przejawia się w aktach zewnętrznych, jak: adoracja, ofiara, ślub, przysięga, itp. oraz w aktach wewnętrznych, które są jedynie dwa: pobożność i modlitwa. Modlitwa jest więc aktem cnoty religijności. Wobec tego wraz z tą cnotą jest ona aktem woli.

Modli się bowiem cały człowiek, który jest jednością.

Modlitwa jest bowiem sprawą miłości, i jak miłość nie pokrywa się jedynie z pewną sumą aktów miłości. Wprawdzie modlitwa jest sztuką, którejmożna się nauczyć. Niemniej jest sztuką tylko do pewnych granic. W modlitwie nie da się zdobyć takiej sprawności w jej praktykowaniu, jak w cnotach. Przez praktykę modlitwy człowiek sam nie dojdzie do modlitwy zjednoczenia, kontemplacji wlanej. Nie wystarcza więc samo ćwiczenie i sama praktyka modlitwy. Zapewne wynika to z tego, że modlitwa jest łaską; nawet modlitwa początkujących, a co dopiero powiedzieć o modlitwie kontemplacyjnej.

Z takiego ustawienia problemu wynikają następujące wnioski:

  • Jeśli więc na modlitwie Bóg nie otrzymuje czci, na przykład sposób modlitwy nie jest godny w odmawianiu lub z powodu braku uwagi, tym samym wola zostaje wyłączona i ten brak w miarę tego wyłączenia niszczy modlitwę. Podobnie jak czyni to prośba o rzecz złą (np. „czarna msza”).

  • Akty poszczególnych cnót, szczególnie przydatnych w modlitwie, jak: miłość, pokora, wyrzeczenie, itp. stają się modlitwą przez ukierunkowanie rozumu, co zazwyczaj się dokonuje. Czytanie duchowne, praktyka obecności Bożej, same z siebie nie są modlitwą, lecz stopniem modlitwy, tzn. aktami związanymi z modlitwą i wprowadzającymi do modlitwy. W tym duchu św. Teresa od Jezusa stanięcie w obecności Bożej zalicza do najbliższego przygotowania do modlitwy (Dd 26,3-5). One jednak przez akt rozumu mogą stać się modlitwą. Dla przykładu: posługiwanie się książką na modlitwie, czy też czytanie połączone z rozważaniem dla pobudzenia uczuć; podobnie stanięcie w obecności Bożej, które wprowadza do doświadczania obecnego Pana.

  • Ale i rozmyślanie samo przez się nie jest modlitwą, choć jest działaniem rozumu. Staje się ono modlitwą, kiedy jest ukierunkowane na uczczenie Boga, specjalnym aktem rozumu, lub może lepiej aktem woli.

  • Można powiedzieć, że modlitwa jako akt człowieka jest aktem witalnym rozumu i woli zarazem przepojonych pobożnością. Rozum pracuje, by przedstawić Bogu swe prośby, a także kształtuje świadomość religijną przez wzbogacanie poznania Boga, siebie i rzeczy w odniesieniu do Boga. Wola zaś miłując Boga, odpowiadając na Jego miłość, nakazuje rozumowi odpowiednie działanie.

  • Modlitwa-prośba także zawiera w sobie prawdziwe uczczenie Boga. Niektórzy mieli wątpliwości odnośnie tego. Modlitwa-prośba jest oparta na głębokiej wierze we wszechpotęgę Boga, w jego miłość i miłosierdzie dla człowieka. Kiedy więc człowiek prosi Boga, wysławia Jego nieskończoną dobroć.

Działanie władz człowieka na modlitwie

Modli się cały człowiek. W modlitwie biorą udział wszystkie władze i energie wewnętrzne człowieka: rozum, pamięć wraz z wyobraźnią i fantazją, wola, uczucia, zmysły; nawet ciało bierze aktywny udział - niewiele wprawdzie, lecz od postawy ciała coś w modlitwie zależy. Modlitwa chrześcijańska nie jest jedynie faktem teologicznym i tajemnicą, lecz jako czyn ludzki jest także faktem psychologicznym, z konkretnymi wymaganiami psycho-fizycznymi, które warunkują ten akt.

Działanie rozumu na modlitwie

Niektórzy podważali udział rozumu w życiu religijnym, a więc także w modlitwie. Wystarczy stwierdzić, że wielu chrześcijan modlących się uważa, że modlitwa jest sprawą woli, uczuć i związanych z tym pociech, że jest to jakiś błogostan. Mówi się o zawieszeniu działania władz przynajmniej w kontemplacji.

Już zostało stwierdzone, że u podstawy jest działanie rozum z tym, że rozum jest tu na usługach woli. Praca rozumu jest potrzebna szczególnie u samych podstaw modlitwy. Rozum bowiem jedynie może ukazać ograniczoność egzystencji ludzkiej, zależność jej od Stwórcy. Jakkolwiek modlitwa nie jest sprawą rozumu, lecz miłości, to jednak Boga należy miłować „z całego umysłu swego” (Łk 10, 27). Miłość bowiem musi mieć mocne oparcie, jasno ukazaną drogę, a tę może jedynie wskazać rozum.

Poznać Boga

Przede wszystkim idzie o poznanie Boga jako celu ostatecznego człowieka. Wymaga ono wielkiej pracy człowieka, by on nie poddał się sugestiom celów pośrednich i pozornych; by mógł powściągnąć wątpliwości i niepewności, by bronił prymatu Boga w dziedzinie myśli. „Jedna myśl - powie św. Jan od Krzyża - większą ma wartość, niż cały świat, dlatego jedynie Bóg jest jej godzien” (S 34). W modlitwie idzie nie tylko o poznanie Boga jako najwyższej prawdy , lecz także i przede wszystkim o poznanie Go jako pełni życia , o poznanie także Boga poprzez wszystkie rzeczy i wszystkich ludzi. Całe to poznanie jest na usługach miłości. Poznanie Boga ma pobudzić wolę.

Ześrodkować na Bogu

By człowiek mógł ześrodkować się na miłości, trzeba by swój umysł całe życie intelektualne ukierunkował na Boga, ostateczny cel życia ludzkiego. Modlitwa bowiem wymaga trwałego ukierunkowania na Boga. Ześrodkowanie takie jest niemożliwe bez roli przewodnika ze strony rozumu, bez nieustannego poszukiwania, trwałego i coraz głębszego oraz bardziej skutecznego ukazywania piękna, atrakcyjności godnego miłości Boga. To wymaga scalenia prawdy na Prawdzie przez nieustanne wznoszenie umysłu do Boga, znów na usługach miłości. Co nie służy miłości, nie ma wartości dla życia wewnętrznego i w konsekwencji dla modlitwy. Poznanie tzw. autonomiczne - wiedzieć, by wiedzieć, nie jest tu do przyjęcia, gdyż na nim nie zbuduje się modlitwy. Cel ascezy chrześcijańskiej w ostatecznej analizie polega na podporządkowaniu działalności poszczególnych władz celowi miłości i w wyniku tego każda władza zrzeka się swej autonomii na rzecz woli-miłości. Jest rzeczą oczywistą, że prymat miłości wymaga uprzedniego oczyszczenia rozumu. Św. Jan od Krzyża mówi o poddaniu rozumu oczyszczonego w wierze pod władzę woli oczyszczonej przez miłość. To dzięki miłości Boga wszystkie myśli człowieka są skierowane ku Niemu. Rozum sprawuje tu rolę pośrednika, kierownika. Nie trzeba podkreślać jak rola ta jest ważną. Umysł bowiem rozproszony na modlitwie będzie powodował szkody, będzie przeszkadzał woli w przylgnięciu do Boga. Stąd podstawową rolą rozumu jest ześrodkowanie wszystkiego na Bogu.

Wierzyć w Boga i wierzyć Bogu

Oczyszczenie rozumu polega na przyjęciu wymagań wiary, które są fundamentem całego życia chrześcijańskiego.

Dlatego rozum musi przyjąć oczyszczenie wiary, dać się pokierować wierze. Rozum musi uwierzyć Bogu. W tym uwierzeniu jest wspierany darem rozumu. Nie trzeba podkreślać, jak to zadanie rozumu - wierzyć w Boga - jest ważnym dla życia modlitwy. Cała bowiem modlitwa opiera się na wierze.

Rola więc rozumu w modlitwie jest niczym nie zastąpiona. Warto więc podkreślić, że rozum jest jedyną świadomą władzą człowieka. Wszystkie inne władze są ślepe i potrzebują jasnego kierownictwa rozumu.

Działanie na modlitwie pamięci wraz z wyobraźnią i fantazją

W omawianiu działania pamięci na modlitwie trzeba wziąć pod uwagę tak pamięć materialną - treści utrwalone na korze mózgowej, jak i pamięć jako władzę duchową.

W oparciu o pamięć i w jej ramach działa wyobraźnia. Istnieją ludzie bez wyobraźni. Mają oni trudności kojarzenia zjawisk, wyobrażanie sobie rzeczy, sytuacji. Inni znów posiadają chorobliwą wyobraźnię; nieustannie wszystko przywodzi im na pamięć. W rzeczywistości nie potrafią się z tego powodu skupić na jednej rzeczy.

Z pamięcią także połączona jest fantazja. Kojarzy ona treści zawarte w pamięci w sposób nielogiczny i przypadkowy, tworząc obrazy nierzeczywiste. Ona jest u podstaw próżnych marzeń.

Św. Jan od Krzyża szeroko mówi o potrzebie oczyszczenia pamięci przez teologiczną cnotą nadziei (D 3.1-15). Oczyszczenie to musi się dokonać, aby człowiek mógł dojść do zjednoczenia z Bogiem. Ona jest jakby ostatnim bastionem, który poddaje człowieka Bogu, i wtedy dopiero dokonuje się zjednoczenie pełne. Święty, omawiając oczyszczenie pamięci przez cnotę nadziei, podkreśli takie momenty:

  • podaje szkody, jakie dusza ponosi przez wspominanie rzeczy doczesnych. Są nimi: niepokój i strata czasu.

  • uwidacznia korzyści całkowitego oczyszczenia duszy z pojmowania ziemskiego. Oczyszczenie wprowadza uspokojenie, pokój i wzrost mądrości ludzkiej i Bożej.

  • wskaże na potrzebę oczyszczenia pamięci także z rzeczy nadprzyrodzonych, jak: wizje, zrozumienia, itp., gdyż i one mogą przeszkodzić w zjednoczeniu w czystej i doskonałej nadziei.

Gdzie skarb, tam i serce twoje (Mt 6,21).

Niezwykle ważną jest rzeczą, co znajduje się w pamięci i co w niej człowiek utrwala. Usłużna bowiem pamięć w każdej chwili może podsunąć treści, które przechowuje. Jeśli w pamięci jest wiele skarbów i wiele nadziei, i nie są one ześrodkowane na Bogu, będą one stawały przed człowiekiem na modlitwie i trzymały jego serce na uwięzi.

Wielka jest więc rola pamięci na samej modlitwie oraz w przygotowaniu do niej. Dobrze ustawiona, oczyszczona przez cnotę nadziei i przez nią ześrodkowana na Bogu, będzie przypominać wszystko, co może prowadzić do Boga. Będzie stawiać przed oczy dar łaski, doznane miłosierdzie. Przypomni o nawiedzeniach Bożych (D 2.13, 1-6; 35,2-3).

Wyobraźnia, która buduje na pamięci, zwłaszcza w początkach modlitwy, może być bardzo pomocną. Lecz i ona musi być oczyszczona ze wszystkich wyobrażeń (D 2.12,2). Święty, uznając pewne korzyści, jakie ofiaruje wyobraźnia, napisze: „Kto zaś pozostawi na boku wyobrażenia, a zwróci się do miłości, odniesie zawsze korzyść” (D 3.13,7).. Na modlitwie zasadniczo nie ma miejsca na fantazje i marzenia.

Działanie woli na modlitwie

Dla św. Jana od Krzyża ukazuje , wola posiada rolę kierowniczą w całości życia człowieka i jest jego podstawą psychologiczną. Wszystko uzależnione jest od wyboru woli. Ona musi chcieć. W tym Święty napisze: „Moc duszy opiera się na jej władzach, uczuciach i pożądaniach, które wszystkie są kierowane przez wolę” (D 3.16,2). W systemie głoszonym przez Świętego cały dynamizm psychologiczny i moralny pochodzi od woli. To wola wybiera Boga. To wola skłania człowieka do modlitwy. By wybierała Boga - Dobro Najwyższe i wszystko ze względu na Boga, trzeba wolę oczyścić ogniem Bożej miłości ze wszystkich nie uporządkowanych uczuć, z których rodzą się pragnienia, pożądania, rozkojarzone czyny. Z woli pochodzi zachowanie wszystkich sił dla Boga. Uczucia mogą ją wspierać w dążeniu do Boga, lub jej przeszkadzać. Takie uczucia jak: radość, nadzieja, ból i lęk i wszystkie pozostałe, jeśli są nieopanowane i pozbawione kierownictwa woli, mogą całkowicie zniszczyć modlitwę. Właściwie ustawione mogą dopomóc w skupieniu modlitewnym.

W tym znaczeniu wola musi chcieć się modlić.

  • Pragnienie modlitwy i trwanie w niej powstają w woli i od woli zależą.

  • Wola skłania się do Boga-Dobra Najwyższego, gdyż czegoś chce. Ona także daje intensywność wszystkim innym aktom władz.

  • Zaniedbanie w modlitwie i świadome zaniedbania na modlitwie pochodzą od woli.

  • Od woli zależy przygotowanie do modlitwy.

  • Do woli należy usuwanie przeszkód na modlitwie oraz trudności w układaniu sobie życia modlitwy.

  • Modlitwa jest sprawą miłości. Miłość zaś jest bezpośrednio związana z wolą.

  • Jeśli nawet ktoś uznaje modlitwę za sprawę rozumu praktycznego, powinien wiedzieć, że rozum praktyczny jest uzależniony od woli.

Zespół działań zmysłów

Pośrednie działanie zmysłów na modlitwie może być bardzo wielkie. Może ono być pomocą, często staje się utrapieniem.

Działanie zmysłów może mocno przeszkadzać w modlitwie. Zmysły bowiem mają swój oddźwięk we władzach duszy. Zmysły są przecież oknami duszy. Nic nie ma w umyśle, co wpierw nie było w zmysłach . Przy tym zmysły wciąż szukają zaspokojenia, a same w swym działaniu są ślepe i bez ukierunkowania. Potrzebują więc światła rozumu i zaangażowania woli. Inaczej będą one dominowały nad wolą i one będą wywierały nacisk na rozum. Do władz duszy należy więc skupienie zmysłów i ich działania na Bogu. Jest to praca na całe życie, bo zmysły same z siebie nie są zdolne do uchwycenia spraw duchowych

Uczucia w odniesieniu do modlitwy

Przez uczucia w tym wypadku rozumie się szybkie poruszenie z pogranicza zmysłów i ducha wobec dobra realnego lub tkwiącego jedynie w wyobraźni. Mogą one być radosne lub udręczające. Odnośnie modlitwy raczej ma się na myśli uczucia radosne: pociechy i smaki.

Trzeba stwierdzić, że na modlitwie mogą powstawać różne uczucia. Modlitwa jednak nie polega na uczuciach. Pan Bóg bowiem nie może podpadać pod uczucia, tak mocno związane ze zmysłami. Głębokie jednak rozmodlenie się w Bogu, przylgnięcie do Niego miłością, nieraz rozbudza silne uczucia. Takie są prawa natury. Człowiek stanowi jedność psychofizyczną. Najbardziej duchowe przeżycia będą pociągały za sobą pewne reakcje zmysłowe. Można podać pozytywny przykład: na modlitwie wielkie poczucie winy w obliczu pełnego miłości Boga może wywołać uczucie żalu i nawet łzy wycisnąć. Pod pewnymi warunkami będzie można wtedy nawet mówić o darze łez.

Istnieje jednak spore niebezpieczeństwo szukania pociechy na modlitwie i wiązanie jej wartości z sumą przeżywanych odczuć oraz smaków. Takie nastawienie łatwo może doprowadzić do zatracenia samej istoty modlitwy i całkowicie zniszczyć modlitwę.

Rola pojęć umysłowych i wyobrażeń na modlitwie

Zwyczajnie rozum w swoim działaniu posługuje się pojęciami i wyobrażeniami. Nawet nadprzyrodzona kontemplacja łączy się z działalnością wyobraźni.

W wyniku tego, jeśli rozum jest całkowicie bierny, na przykład poddając się dobrowolnym roztargnieniom, nie ma wewnętrznej uwagi skupionej na tym, co robi, czyli na modlitwie, nie istnieje wtedy formalna modlitwa. Modlitwa wirtualna, która polega na tym, że ktoś zamierzał się modlić i w tym celu podjął działanie, lecz potem poddał się innym myślom, sprawia, że taka czynność jest pobożnością, miłością, wiernością, ale nie jest modlitwą .

Modlitwa od strony psychologicznej

Spojrzenie od strony psychologicznej poszerza wiedzę o modlitwie, a do teologii modlitwywprowadza nieco uściśleń i bardziej zrozumiałą czyni modlitwę człowieka.

Rozum, jak już było wspomniane, ukazuje człowiekowi jego słabość, wielkie ograniczenie, a zarazem wielkie pragnienia prawdziwego życia, jakie człowiek nosi w sobie. Szukając bowiem w sobie najgłębszych racji swego istnienia, w swoim małym ja odnajduje wielkie Ja, na wzór którego został stworzony. Religia potwierdza mu wyniki jego niepokojów i poszukiwań. Całe zaś objawienie, szczególnie ewangeliczne, mówi mu, że jego pragnienia pełni są nie tylko prawdziwe, lecz nadto, że Bóg chce goobdarzyć pełnią życia, wprowadzając w uczestnictwo z Sobą.

To wszystko odnajduje na modlitwie w obliczu Boga, przed którym, nieustannie odnajdywanym, a zawsze szukanym, staje. Te jego modlitewne spotkania z Bogiem przebiegają w zależności od stopnia więzi, jaką z Nim nawiązał, albo w postaci rozmowy ustnej, lub rozmowy myślnej, czy też w prostym trwaniu przy Panu.

Spotyka się twierdzenie, że człowiek jest najwyżej zdolny do mówienia do Boga, a i ono sprawia mu wielką trudność, gdyż tego Boga nie widzi. Na pewno istnieje poważna trudność nawiązania modlitewnego i żywego kontaktu z Bogiem, szczególnie jeśli idzie o stałą modlitwę. Nie można jednak podważać zdolności człowieka do modlitwy. W rzeczywistości bowiem człowiek potrafi, i często tak czyni, rozmawiać z nieobecnym; nawet z kimś, kogo nigdy nie widział. Wystarczy, że wie o jego istnieniu. Wielu ludzi przeprowadza rozmowy na przykład z Ojcem Świętym. Zdarza się, że kiedy przyjdzie im stanąć przed nim i mają możność mówienia, nie znajdują słów. To samo trzeba powiedzieć o modlitwie myślnej, rozmyślaniu. Człowiek jest zdolny do myślenia o kimś istniejącym, znanym jedynie z opowiadania. Jest wobec tego zdolny do myślenia o Bogu. Ułatwia mu te rozmowy ustne, czy pojęciowe, życzliwość pełna miłości, jaka powstaje w nim, kiedy słyszy o Jego dobroci, szerokości serca.

Modlitewna rozmowa z Bogiem może być różna i jest uzależniona, od stopnia życia religijnego. W początkach jest ona zazwyczaj bardzo przyziemna i szczegółowa. Człowiek bowiem przeżywa jeszcze mocne związanie z doczesnością. Jego prośby, do których przede wszystkim ogranicza się jego modlitwa, dotyczą spraw ziemskich: powodzenia, pieniędzy, uznania, zabezpieczenia dla swoich bliskich, uchronienie od choroby, itp. Jeśli ktoś rozpoczął modlitwę zwaną myślną, jego rozmyślania są bardzo szczegółowe. Z biegiem czasu, przy wierności modlitwie, prośby zaczynają obejmować sprawy innych ludzi, potrzeby Kościoła i te wysuwają się na pierwsze miejsce. O sobie i swych potrzebach jakby zaczyna zapominać. Modlitwa myślna powoli się upraszcza; nie potrzebuje już długich i drobiazgowych roztrząsań. Wystarcza mu nieraz jedno zdanie, czy słowo. Przy tym modlitwa, jak każda czynność człowieka, jest mniej lub więcej egoistyczna; może lepiej, zaprawiona egoizmem. Człowiek się modli. On staje przed Bogiem. On odnajduje Boga. On kocha.Trzeba wiele czasu i współdziałania z łaską Bożą, by ten ciężar gatunkowy modlitwy z siebie przesunął się na Boga i by Bóg stał się wyłącznym ośrodkiem człowieka modlącego się.

Znane jest w nauce o religii ujęcie Boga jako misterium tremendum i misterium fascinosum. W rzeczywistości bowiem Bóg każdego człowieka raz przejmuje lękiem, innym razem przyciąga wielką zażyłością. U wielu ludzi w odniesieniu do Boga zdaje się przeważać tajemnica lęku, bojaźni. Może istnieć bojaźń, która znosi lęk i związane z nim oddalenie, czy unikanie częstych spotkań. Jest to bojaźń dziecięca lub obawa wynikająca z pragnienia oglądania Boga, którego z własnejwiny można by nie osiągnąć. Ten ostatni stan dobrze został wyrażony przez św. Pawła: „Poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę, abym innym głosząc naukę, sam przypadkiem nie został uznany za nieprzydatnego” (1 Kor 9,27), czy też: „Przejęci bojaźnią Pana, przekonujemy ludzi” (2 Kor 5,11), albo: „Oczyśćmy się... dopełniając uświęcenia naszego w bojaźni Bożej” (tamże, 7,1). Intensywne życie religijne, które człowieka przejmuje dziecięcą bojaźnią i wyraża się w modlitwie, zmniejsza dystans pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Ten sam św. Paweł napisze: „W Nim żyjemy ...” (Dz 17, 28) oraz „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20). W tym stanie zanikają słowa, wyobrażenia, a przychodzi ogląd wewnętrzny, który jest zarazem widzeniem, słyszeniem, dotykaniem, kosztowaniem, co oznacza jakby zanikanie działania poszczególnych zmysłów według ich właściwości.

Nowy delegat w świeckim zakonie

O. Alzinir Debastiani nowym Generalnym Delegatem Świeckiego Karmelu

O. Generał wraz Definitorium Generalnym wyznaczył o. Alzinira Debastiani z Prowincji św. Józefa w południowo-wschodniej Brazylii na nowego Delegata Generalnego Świeckiego Karmelu.

Ojciec Alzinir urodził się w 1962 roku w Abdon Batista, w brazylijskim stanie Santa Catarina. Pierwsze śluby złożył w 1984 roku, na kapłana wyświęcony został w 1991 roku. Studiował filozofię na Papieskim Uniwersytecie Katolickim w Minas Gerais (Belo Horizonte), a teologię na Papieskim Wydziale Teologicznym "Teresianum" w Rzymie. Odbył kurs duchowości Terezjańsko-Sanjuanistycznej w Międzynarodowym Centrum w Ávila (CITeS).

W swojej prowincji pełnił funkcje proboszcza, formatora, prowincjalnego delegata ds. OCDS. W 2008 r. został wybrany na prowincjała i urząd ten sprawował do roku 2011.

Dotychczasowy Delegat, o. Aloysius Deeney, został przydzielony do Komisariatu Indonezji, i stamtąd będzie pomagał nowemu Delegatowi Generalnemu, jako Delegat ds. OCDS w strefie Azji i Oceanii.

Jedność we wspólnocie

KKK 814 Od początku ten jeden Kościół ukazuje się jednak w wielkiej różnorodności, która pochodzi zarówno z rozmaitości darów Bożych, jak i wielości otrzymujących je osób. W jedności Ludu Bożego gromadzi się różnorodność narodów i kultur. Wśród członków Kościoła istnieje różnorodność darów, zadań, sytuacji i sposobów życia: "We wspólnocie kościelnej prawomocnie istnieją partykularne Kościoły, korzystające z własnej tradycji" (Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 13). Wielkie bogactwo tej różnorodności nie sprzeciwia się jedności Kościoła. To grzech i ciężar jego konsekwencji zagraża nieustannie darowi jedności. Apostoł wzywa więc do zachowania "jedności Ducha dzięki więzi, jaką jest pokój" (Ef 4, 3).
1.  Jedność we wspólnocie :

Wspólnota przede wszystkim jest owocem Eucharystii, która tworzy jedność, albowiem w Jezusie jednoczy ludzi z Bogiem i braćmi.

Inną więzią i z  nasilaniem jedności jest Słowo Boże. Poznanie Chrystusa, czerpane z czytania i rozważania Pisma Świętego, z jednej strony podtrzymuje życie poszczególnych osób , wspólnot, a z drugiej zapewnia jedność duchową. Wszyscy bowiem, wsłuchani w to Słowo Boże, zjednoczeni umysłem i sercem, od wewnątrz będą przynaglani do tworzenia jedności we wspólnocie, do pojednania wzajemnego.

Członkowie wspólnoty posiadają określone prawa, prawo do tożsamości, równości, dobrego imienia, uczestnictwa w życiu wspólnoty, informacji, kultury, wolności. Wzajemne respektowanie tych praw wpływa bezpośrednio na proces pojednania we wspólnocie.

Dążąc do prawdziwego pojednania wewnątrz wspólnoty, szczególną uwagę należy zwrócić:

- szacunek dla osoby
- większą troskę wszystkich członków o budowanie wspólnoty
- poświęcenie siebie dla innych: potrzebna jest tutaj pewna dojrzałość, która pozwoli wnosić miłość i pokój do wspólnoty, która pozwoli dawać siebie innym bez przymusu i z radością
- właściwą odpowiedzialność za wspólnotę: wspólnota jest miejscem, które pomaga wzrastać poprzez wzajemną akceptację i życzliwość, wierność ideałom
- zaakceptowanie wspólnoty realnej: wymaga to przyjęcia i zaakceptowania własnej wspólnoty, ukochania tych ludzi, którzy w niej żyją i ją tworzą.
- okazywanie wyrozumiałości i na umiejętność przebaczania: bez wzajemnego zrozumienia i przebaczenia nie jest możliwa żadna ludzka wspólnota .Wszyscy potrzebują przebaczenia – okazywanie delikatności .

Zwykła serdeczność, szczery uśmiech. Potrzebne są małe gesty, które świadczą o miłości bliźniego i służbie wspólnocie. Piękne są we wspólnocie "małe święta" w postaci delikatności, aktów przebaczenia, pojednania i miłości. A także agapy jak –  opłatek , urodziny lub imieniny , ale to wszystko winno przebiegać w akcie wzajemnej miłości i szacunku.

Nie można zbudować autentycznej i ewangelicznej wspólnoty bez wiary w Chrystusa, który gromadzi nas poprzez udzielenie łaski uświęcającej i charyzmatu karmelitańskiego. Miłość jest główną więzią życia wspólnego i pojednania we wspólnocie, która kryje w sobie prawdziwą ofiarę z siebie na rzecz innych. A szczególnie powołań .

Wyżej wymienione punkty, ułatwiające pojednanie we wspólnocie, są na pewno respektowane w naszych rodzinach  , wspólnotach i nie brakuje osób  które z oddaniem i poświęceniem potrafią budować jedność i miłość. Jak to wygląda w rzeczywistości, jakie są braki, na to już sobie każdy sam odpowie. Jest bardzo trudno udzielić tutaj konkretnych podpowiedzi, na pewno potrzebne są
zwykłe, życzliwe, ludzkie gesty, otwartość, ciepło . Zwracanie się do Boga o przemianę , Bóg najpierw nawraca nasze serca, a dopiero potem struktury. A że nie ma takiego momentu w naszym życiu, żeby można było przestać się  nawracać – rozpoczynanie przemian od własnego serca to proces trwający całe życie.

2. Duch rywalizacji
Problem rywalizacji nie ominął nawet apostołów, ten problem  rodzi się we wspólnocie . Rywalizacja rodzi się tam, gdzie ktoś ma problem z uznaniem autorytetów oraz przyjęciem własnego zakresu odpowiedzialności. Kto nie jest pogodzony z miejscem, w którym Pan Bóg go postawił, będzie tęsknił za czymś innym, szukał większych wpływów (i możliwości postawienia na swoim), a nie chwały Bożej. Chrystus jednak uczy, że kto chce być pierwszym, ma być sługą wszystkich.

3. Brak szczerości
Gdy nie potrafimy zdobyć się na szczerość, usprawiedliwiamy to przed sobą, że "samo jakoś się rozwiąże". A kiedy konflikty powtarzają się – wycofujemy się, urazy stopniowo narastają i dobre dzieła grzęzną w lawinie niedomówień. Jeśli cały nasz wysiłek będzie skierowany na to, aby zachować zewnętrzne pozory poprawności, może się okazać, że wszystkie siły skupiamy na podtrzymywaniu "fasady". A problem nadal toczy wspólnotę i wcześniej czy później wybuchnie ze zdwojoną siłą. Prawdziwym lekarstwem
na to jest czystość i szczerość. Sprawy trudne trzeba stawiać SZCZERZE, OTWARCIE I ODWAŻNIE! Nie znaczy to, że całkowicie unikniemy konfliktów, lecz nie należy ich się bać. One są po to, aby je podejmować, znajdując lepsze rozwiązania niż istniejące dotychczas.

4. Grzechy języka
Najczęściej jest to "szemranie" za czyimiś plecami, a jest to bardzo niebezpieczny grzech. Kiedy dostrzegam jakieś braki bliźniego (ale rzeczywiste, nie pozorne) - muszę przyjrzeć się temu, jak na nie reaguję. Czy jest to prawda ,  prawda nie zawsze jest łatwa do przyjęcia, szemranie za plecami powoduje więcej problemów. Nasza mowa ma być: "Tak - tak, nie - nie", inaczej język może stać się niebezpiecznym narzędziem, może głęboko ranić a wypowiedzianych słów nie da się już cofnąć. Zastanówmy
się jak , jak sami reagujemy, gdy dostrzegamy trudną prawdę o kimś - czy potrafimy wypowiedzieć ją z miłością. Niech przykładem będzie sentencja: "Miłość bez prawdy więdnie, prawda bez miłości może nas bardzo zranić".

5. Niejasne relacje, niejasne zasady
Inaczej mówiąc: "mętna woda". Zasady wzajemnych relacji muszą być czytelne, jasno i wyraźnie określone. Przykładem  może tu być przynależność do wielu innych wspólnot , przykład zawierzenie się Duchowi Świętemu , dyspozycyjna połowa wspólnoty , połowa ma inne obowiązki   nie ma zaangażowania . Ponieważ kryteria przystępowania do wspólnoty czasem może nie były jasne zrozumiałe . Tak , tam gdzie serce moje , tam i duch mój .

6. Brak przebaczenia
Jeśli brak przebaczenia będzie stałą postawą, to pomiędzy zwaśnionymi ludźmi stopniowo narastają wysokie mury wrogości. Musimy być świadomi, że dopóki żyjemy na ziemi, dopóty będziemy ranili innych a oni nas. Ta prawda brana jest pod uwagę we wspólnotach życia, np. Jean Vanier podkreśla, że na życie wspólnotowe składają się 2 elementy: radość i przebaczenie. W życie niektórych wspólnot wpisany jest stały czas pojednania i przebaczenia, żeby móc na bieżąco oczyścić atmosferę i nie gromadzić urazów w nieskończoność.
Do czego może doprowadzić pielęgnowanie w sobie uraz, kiedy w sercu zaczynamy zapisywać urazy  i zaczynamy  rozmyślać nad tym ,  co nas w życiu spotkało . Wtedy świat staje się beznadziejny jak i ludzie także i wspólnoty . Więc jak mam przebaczyć gdy wszystko jest nie tak . Obudź się śpiący !                                                             

7.Zamykanie się w swoim gronie
W życiu wspólnoty będzie to tworzenie swego rodzaju "klubów " – przytulnego grona, do którego inni nie mają wstępu.
Na każdego z nas czyha pokusa lenistwa, a wtedy zaczynamy szukać tego, co łatwe i przyjemne, nie podejmując trudu otwierania się na innych – tu jest dobrze i sympatycznie, więc po co ruszać dalej. Jednak Duch Święty nieustannie inspiruje nas do wyjścia na zewnątrz, by mógł nas posyłać. Otwarcie się na innych jest trudne, ale tylko taka postawa pomaga nam wzrastać. Izolacja w małym światku nie prowadzi do wolności, ale do... uduszenia.
Jako przykład podam historię pewnego młodego małżeństwa. Długo nie mogli mieć dzieci, więc w końcu zdecydowali się na adopcję i przyjęli małą, sześciotygodniową Dorotkę. Otwarcie się na to dziecko i przyjęcie go do swojego domu i serca wywróciło w ich życiu wszystko do góry nogami, ale są szczęśliwi. Tak się często dzieje, gdy decydujemy się przyjąć Jezusa do swojego życia...

Remedium : ( Recepta )

Na podstawie powyższej listy grzechów przeciwko jedności możemy sformułować receptę na te braki. Będzie nią:
1. potrzeba osobistego nawracania się
2. prawdziwa pokora i służba
3. przejrzystość w relacjach
4. prawda mówiona w miłości i dobra komunikacja
5. jednoznaczność w zakresie życia wspólnotowego
6. nie dawanie miejsca diabłu, czyli "niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce"
7. podejmowanie trudu otwierania się na innych.

Warto wracać, analizować i realizować   jak powinna wyglądać  jedność we wspólnocie ,  a szczególnie w świeckim zakonie . Wydaje mi się , że wszystkie punkty zostały omówione  w wymiarze ludzkim i duchowym i braterskim . Trzeba pamiętać , że Bóg jest głównym Pedagogiem i Formatorem , a każdy z nas winien nieustannie otwierać się na działanie łaski Bożej .

KKK 821 Aby jak najlepiej odpowiedzieć na te wymagania, konieczne jest spełnienie następujących warunków:
- stała odnowa Kościoła w coraz większej wierności jego powołaniu. Taka odnowa jest mocą ruchu zmierzającego do jedności (Por. Sobór Watykański II, dekret Unitatis redintegratio, 6.;
- nawrócenie serca, "by wieść życie w duchu Ewangelii" (Sobór Watykański II, dekret Unitatis redintegratio, 7). ponieważ to niewierność członków wobec daru Chrystusa powoduje podziały;
- wspólna modlitwa, ponieważ "nawrócenie serca i świętość życia łącznie z publicznymi i prywatnymi modlitwami o jedność chrześcijan należy uznać za duszę całego ruchu ekumenicznego, a słusznie można je zwać ekumenizmem duchowym" (Sobór Watykański II, dekret Unitatis redintegratio, 8);
- wzajemne poznanie braterskie (Por. Sobór Watykański II, dekret Unitatis redintegratio, 9.;
- formacja ekumeniczna wiernych, a zwłaszcza kapłanów (Por. Sobór Watykański II, dekret Unitatis redintegratio, 10.
- dialog między teologami i spotkania między chrześcijanami różnych Kościołów i wspólnot; (Por. Sobór Watykański II, dekret Unitatis redintegratio, 4; 9; 11.
- współpraca między chrześcijanami w różnych dziedzinach służby ludziom (Por. Sobór Watykański II, dekret Unitatis redintegratio, 12).